Propozycje rozwiązań “na teraz”
Propozycje rozwiązań "na teraz" - krótkoterminowe
-
Prawo należy interpretować szerzej, niż ma to miejsce obecnie: przesłanka dotycząca zagrożenia życia lub zdrowia osoby noszącej ciążę obejmuje również zdrowie psychiczne i społeczne. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje: „zdrowie jest stanem pełnego/całkowitego dobrego samopoczucia/dobrostanu fizycznego, psychicznego i społecznego, a nie tylko brakiem – obiektywnie istniejącej – choroby czy niepełnosprawności”. Ciąża nigdy nie jest stanem obojętnym, może powodować zagrożenie życia i zdrowia, a wady płodu i okoliczności zajścia w ciążę mają wpływ na zdrowie osoby w ciąży.
Do lekarzy i lekarek: apelujemy o kierowanie się powyższą interpretacją prawa.
Do wszystkich: starajmy się wpływać na lekarzy i lekarki, na przykład za pomocą marketingu szeptanego (portale społecznościowe, portale lekarskie, wśród społeczności lokalnej), wyborów konsumenckich lub wywierania presji na lekarskie organizacje zawodowe i władze poszczególnych placówek zdrowia.
Do wszystkich: organizujmy sieci samopomocy. Nie bójmy się pomagać sobie nawzajem w przerywaniu ciąży, tylko solidarność pomoże nam walczyć ze stygmatyzacją. Informujmy się nawzajem o możliwościach i metodach przerywania ciąży. Nie bójmy się mówić o naszych doświadczeniach.
Do wszystkich: piszmy z Federacją na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny skargi do Trybunału Praw Człowieka w sytuacji, w przypadku odmowy aborcji.
-
Do aktywistek/aktywistów - propozycje akcji:
a) Stwórzmy/wesprzyjmy kampanię informacyjną na temat możliwości przerywania ciąży dzisiaj - za granicą, w kraju, tabletkami.
b) Przygotujmy kampanie edukacyjne destygmatyzujące aborcję i wesprzyjmy już istniejące, takie jak na przykład “Aborcja jest ok”, pokazując skalę tego zjawiska, między innymi na przykładach doświadczeń wielu pokoleń (w tym osób pamiętających czasy, kiedy aborcja była legalna i dostępna).
Do wszystkich: aktywnie popierajmy wszelkie inicjatywy, których celem jest liberalizacja dostępu do aborcji, w tym zapoczątkowaną 3 lutego 2021 r. obywatelską inicjatywę ustawodawczą “Legalna aborcja bez kompromisów”. Podpiszmy i zbierajmy podpisy!
Do wszystkich: twórzmy nowy język mówienia o aborcji: oparty na EBM (Evidence Based Medicine, medycynę opartą na dowodach), proaktywny i pozytywny. Koniec z “kompromisem aborcyjnym” z 1993 r. w mainstreamie! Prawdziwym kompromisem pomiędzy barbarzyńskim pomysłem zakazu aborcji i równie barbarzyńskim przymuszaniem do niej, jest wolny wybór osoby w ciąży.
Poniżej możesz:
ocenić propozycje rozwiązań (odpowiadając na pytanie w ankiecie),
skomentować tę propozycje rozwiązań lub zaproponować własne rozwiązania w tym obszarze (korzystając z opcji "Komentarz").
Karolina Sun 14 Feb 2021 2:00PM
Maria, czy wie Pani ile kobiet zachodzi w ciążę i czuje się fatalnie? Wtedy pojawiają się myśli - przecież to taki błogosławiony i piękny stan, a ja czuje się jak gówno, co ze mną nie tak? I pojawiają się zaburzenia psychiczne. Poród jest jeszcze gorszym doświadczeniem, niż było to przedstawione w "M jak miłość, albo Klanie". Co jest ze mną nie tak? Nie mogę rano wstać z łóżka... itd. Mówimy o ciąży z medycznego punktu widzenia. A z medycznego punktu widzenia ciąża to dla organizmu stan graniczący z ludzkimi wytrzymałościami tkanek i psychiki. Ciało się zmienia, życie się zmienia, pewne rzeczy pozostają również po ciąży, niewiele ciąż przebiega bez powikłań, opieka okołoporodowa w tym kraju to legenda i obraz nędzy i rozpaczy. Nacinanie krocza- na porządku dziennym - brak znieczulenia przy porodzie i zszywaniu krocza - norma. No niestety. Takie są fakty.
Maria Mon 15 Feb 2021 12:32PM
Dziękuję, nie wzięłam tego wszystkiego pod uwagę. Te smutne fakty wymagają jak najczęstszego nagłaśniania, przeciwstawiania ich nieprawdziwej wizji "hurra optymistycznej"! No niestety, "Matka" Natura potraktowała nas, kobiety, fatalnie.
Niemniej jednak uważam, że dobrze byłoby nie wpadać z kolei w drugą skrajność. I że jeśli tylko uda nam się doprowadzić do poprawy stanu opieki okołoporodowej i do tego, by pacjentkom (oczywiście powiadomionym o wszystkich aspektach i o możliwych konsekwencjach) nie odmawiano znieczulenia - to przecież ten ponury obraz na pewno ulegnie znaczącej zmianie :)
Karolina Mon 15 Feb 2021 1:20PM
i dlatego zamierzamy nie kryć się z tym, że źle się czujemy, że ciąża - to też hemoroidy, obrzęki, zgaga, wymioty, pogłębienie zwyrodnienia kręgosłupa, rozejście spojenia łonowego, pogłębienie niestabilności w kręgosłupie na skutek działania relaksyny, pękanie krocza i odbytu, nietrzymanie moczu, rozstępy, ból, hormony targają ciałem od euforii do myśli samobójczych, jak ciężko zrobić pierwszą kupę po porodzie, bo czasem wtedy puszczają szwy, którymi zszyte jest krocze po nacięciu... itd - i to jest ok. Bo nie jest to od nas zależne i tak być musi. Ale trzeba o tym mówić. Żeby przestać przyklejać nam kobietom sztuczny uśmiech. Jesteśmy tylko ludźmi, czasem nie jesteśmy w stanie - tak jak i niektórzy mężczyźni - znieść myśli o ciąży, porodzie i wychowywaniu dziecka, którego się nie planowało. I to jest ok. Każda samodzielnie podjęta decyzja w zgodzie ze sobą, jest ok. I każdy powinien wiedzieć o tych aspektach kobiecości i rodzenia nowego życia, zanim go to zastanie. Jeśli myślicie, że mówię brzydko, pisząc o pękaniu krocza, kupie i hemoroidach, to polecam nie czytać podręcznika do anatomii ani fizjologii
Item removed
Maria Mon 15 Feb 2021 9:03PM
Pozwolę sobie dopowiedzieć: aborcja bywa aktem odpowiedzialności. Na pewno, tak jak zresztą poród, nie zawsze nim jest.
A skąd możemy tak na pewno przewidzieć, że niechciane dziecko w ogóle nigdy nie będzie szczęśliwe? Nie może tego wiedzieć ani sama kobieta, ani tym bardziej osoba "z zewnątrz". Życie jest nieprzewidywalne, ktoś może na starcie być nieszczęśliwym, a później doznać w życiu pociechy :) Decydując się na aborcję, z jednej strony być może chronimy nowego człowieka przed cierpieniem, ale z drugiej pozbawiamy go szansy zaznania kiedykolwiek radości.
Maria Mon 15 Feb 2021 9:20PM
Brzydko? Moim zdaniem po prostu naturalnie i normalnie :). I oczywiście, że trzeba o tym wszystkim mówić, w przestrzeni publicznej nie ma miejsca na sam "róż i lukier".
Rzecz w tym, że czasami rzeczywiście nie jesteśmy w stanie czegoś znieść, a czasami - tak nam się tylko wydaje i życie nie tylko weryfikuje nasze plany, lecz także zmienia nasze uczucia. Nie ma jednego obowiązującego schematu; czytałam historie kobiet, które nie chciały mieć dzieci, a gdy zaszły w ciąże i urodziły, bezgranicznie swoje potomstwo pokochały.
Każda samodzielnie podjęta decyzja w zgodzie ze sobą, jest ok - oj, i tu się znów nie zgodzimy. Bo samodzielnie i w zgodzie ze sobą można zadecydować na przykład o zrobieniu sobie lub komuś krzywdy. Ja bym powiedziała, że jeśli chodzi o aborcję, to powinna być decyzja podjęta samodzielnie, w zgodzie ze sobą, ale nie bez wcześniejszej edukacji seksualnej, no i należałoby uzyskać od lekarza pełną wiedzę na temat aborcji - metod i możliwych konsekwencji. Bez edukacji, bez wiedzy, nie ma odpowiedzialności; jest tylko samowola i przekonanie, że "ja wiem najlepiej".
Piotr Tue 16 Feb 2021 9:04PM
Zacznijmy mówić o aborcji jak zwykłym zabiegu i nie traktujmy tego zabiegu jako temat tabu i stygmatyzacji.
tatiana gladys Sat 4 Dec 2021 9:04PM
Cześć wszystkim,
Sorry, będzie długo,
Chcę zaproponować do rozważenia pomysł, który mój mąż zaczerpnął z historii lotnictwa, i który zadziałał rewelacyjnie w tej branży.
(mam nadzieję, że dobrze wybrałam gałąź dyskusji, jeśli nie – bardzo proszę powiedzieć, gdzie mam to napisać).
Wiadomo, że bardzo dobrze działają cyfry. Tragiczna śmierć Izy z Pszczyny – rozbrzmiała na całą Polskę. ALE: jeśli ktoś nie zajmuje się prawami kobiet „na stale” (bo np. zajmuje się ogarnięciem swojego życia, rodziną, dziećmi, pracą etc), zawsze będzie mógł pomyśleć, że „przecież to wyjątek, to się nie zdarza na co dzień”.
(obserwowałam takie podejście nieraz. Jest to mechanizm, znany np. z propagandy radzieckiej: widząc w filmach i mediach tylko szczęśliwych mieszkańców pgr-owsiej wsi, przeciętny kołchoźnik nabywał przekonania, że w całym kraju ten system działa, a to, co on widzi w swojej wsi codziennie – to jest wyjątek od reguły, taki jednostkowy błąd systemu , i nie ma co robić o to raban, bo wyjdzie się na takiego, kto dodaje łyżkę dziegciu do beczki miodu).
Co innego, jeśli będzie wiadomo, że takich jak Izabella jest 40 osób dziennie, a jeszcze 370 dziennie cudem uniknęło losu Izy.
A przecież nie każda historia przebije się do mediów. Co więcej, nie każda poszkodowana (lub jej rodzina) chcę iść z tym do świata (przyczyny mogą być różne, i trzeba je uszanować).
I tu wchodzi pomysł na zebranie w miarę pełnej i wiarygodnej statystyki tego, z czym borykają się kobiety w Polsce w kwestii medycyny – cały na biało. Wyłożę go tutaj pokrótce, w razie potrzeby odpowiem na pytania szczegółowo.
W lotnictwie cywilnym długo borykano się z niewystarczającą ilością danych na temat błędów, wynikających z tzw. „czynnika ludzkiego”. Przykładowo (i mocno upraszczając): samolot się rozbił, bo pilot zasnął. Pytanie, czy pilot był przemęczony i jak dużo pilotów lata przemęczonych i dlaczego? Co, jeśli to nie jest jednostkowa sytuacja, tylko zjawisko systemowe, które nikt nie zgłasza, a które doprowadzi do następnej tragedii już za tydzień? No ale jak zebrać takie dane? Przecież nie będzie pilot donosił na siebie: „o mało nie rozbiłem samolot, bo nie mogłem się wyspać, bo w hotelu przeszkadzały mi karaluchy”. Albo kontroler lotów: „z mojej winy dwa samoloty znalazły się na kursie kolizyjnym, bo piłem kawę, której nie zdążyłem wypić w czasie zbyt krótkiej przerwy”. Logiczne więc, że istnienie potencjalnie niebezpiecznych sytuacji wychodzi na jaw już po tragedii, kiedy jest za późno.
I oto co uczyniono: w latach 70’ stworzono rejestr, do którego każdy z obsługi lotów mógł ANONIMOWO wpisać wszystkie niepokojące zdarzenia, sytuacje, sygnały, nawet brak części w magazynie, przy czym owa anonimowość była zagwarantowana przez związki zawodowe i jest naprawdę (!) strzeżona. Więc zawiadamiający nie ryzykował, że prokurator mu siądzie na karku, a jak napisze – „dziś o mało nie doszło do rozhermetyzowania na pokładzie w trakcie lotu XXZ, bo przednie prawe drzwi nie domknęły się prawidłowo”, to nie ściągnie kłopotów na konkretnego członka załogi, który był odpowiedzialny za zamknięcie drzwi, tylko wywoła kontrolę we wszystkich samolotach tego typu, czy aby nie ma w drzwiach jakiejś usterki, która objawia się po 5 latach użytkowania, lub dodatkowe przeszkolenia wszystkich osób, zamykających drzwi etc. Baza (międzynarodowa!) tych potencjalnie katastrofalnych błędów jest świetnym zasobem statystycznym, raporty (bez nazwisk) ukazują się co tydzień, co bardzo wpłynęło na poprawę bezpieczeństwa lotów.
Ciekawe, że mimo, iż nie ma obowiązku zgłaszania tego typu usterek, wpływa ich kilka tysięcy rocznie.
Gdyby stworzyć taką jedną bazę , gdzie kobiety z całej Polski mogłyby anonimowo zgłaszać problemy, z którymi stykają się u lekarzy-ginekologów (od złego traktowania do odmowy aborcji lub komplikacji poporodowych) i zachęcić kobiety do zgłaszania – mogłoby to unaocznić skalę problemu i pomóc stworzyć realne i dość pełne (jak pokazała praktyka lotnicza) statystyki, które wsparłyby narrację o tym, jak wygląda medyczna opieka dla kobiet.
Konkluzja:
Bardzo dobra była akcja „1 na 3 kobiety miała aborcję”.
Może będą (przykładowo) „12 kobiet dziennie okazuje się w sytuacji Izy z Pszczyny”, „40% kobiet czuje się poniżonych po wizycie u swojego lekarza”, „80% kobiet boi się zajść w ciążę”, „90% nastolatków nie wie, jak się zabezpieczać w trakcie stosunku”.
Chodzi o to, by każda kobieta (i nie tylko kobieta) nie myślała (jak ten rolnik z PGRu), że jej sytuacja jest „błędem statystycznym” i nie ma co się szarpać, albo że głową muru nie przebijesz (to właśnie nieraz słyszałam) i nawet jeśli nie ma sił walczyć o swoje, to już anonimowym zgłoszeniem wesprze walkę innych kobiet. Albo odwrotnie, każda pomyślała: jaka jest szansa, że moje dziecko jest w tych 10% nastolatków, którzy nie zaliczą „wpadki”?
Wiem, że tego typu badania regularnie się pojawiają, ale mi chodzi o coś deczko innego: stworzenie bazy uzupełnianej na bieżąco.
Zgodzicie się, że inaczej brzmi „w 2019 roku tylko 40% kobiet oceniło pozytywnie opiekę medyczną”, a inaczej „w ciągu ostatniego miesiąca 135 tys. kobiet lekarz odmówił założenia wkładki wewnątrzmacicznej” lub „przez ostatni tydzień pół miliona kobiet nie mogło dostać się do lekarza ginekologa, chociaż potrzebowało wizyty lekarskiej”.
Myślę, że to może pomóc stworzyć silną narrację, która dotarłaby do dużej części społeczeństwa.
Bardzo chcę poznać wasze zdanie na ten temat.
Marcin Sun 5 Dec 2021 7:54AM
To bardzo ciekawy pomysł
Maria · Sat 13 Feb 2021 11:56AM
Zgadzam się z Panią, podstawą jest posługiwanie się terminologią beznamiętną i fachową.
Dlatego moim zdaniem w poważnej debacie na temat aborcji nie ma miejsca ani na straszenie "aborcja to grzech, będziecie się smażyć w piekle" (katolicy mają prawo uważać ją za grzech, ale nie mogą narzucać tego poglądu innym osobom ani czymś im grozić), ani na hasła w rodzaju "aborcja jest OK". Bo według mnie odnoszenie się tylko pozytywnie do tego zjawiska też jest przesadą i fałszowaniem obrazu rzeczywistości. Zresztą "ok" dla mnie może być... na przykład obejrzany właśnie film.
A czy uważa Pani, że coś takiego jak aborcja po wpadce nie zdarza się nigdy i nigdzie? Wiadomo, nie należy uogólniać. Ale tego rodzaju myślenie nie wzięło się niestety z powietrza, musiał być jakiś powód.